Mnie osobiście spotkania rodzinne nie kojarzą się dobrze, często opatrzone były nie koniecznie miłymi rozmowami dorosłych i ogólnie bardziej cieszyłam się gdy się kończyły. Oczywiście zawsze marzyłam żeby w przyszłości wszystko wyglądało zupełnie inaczej, żeby w moim domu święta miały inny klimat, wymiar i żeby dla mojego dziecka były magicznym i wyjątkowym czasem. Małymi kroczkami każdego roku jest coraz lepiej bo im więcej w sobie porządkuję i odkrywam tym więcej zmieniam w swoim życiu i coraz łatwiej przychodzi mi stwarzanie czegoś nowego zupełnie innego niż to czego doświadczyłam w przeszłości. I nie chciałabym tu być źle zrozumiana, bo co roku w moim domu była choinka, pyszne dania i prezenty ale nie było atmosfery, nie było kolędowania, nie było spędzania czasu razem bo był szklany ekran i to on wypełniał cały czas. U nas jeszcze nie jest idealnie i pewnie nigdy nie będzie ale jest coraz więcej elementów, które tworzą świąteczną atmosferę i wywołują uśmiech na twarzy ;)
Jakimś dziwnym trafem już drugi rok z rzędu chorujemy w święta... Mnie jelitówka złapała w piątek popołudniu i tak bardzo wymęczyła że przez trzy dni dochodziłam do siebie. Oczywiście odbiło się to na przygotowaniach do świąt, bo nie miałam sił żeby sprzątać czy gotować i musiałam sobie pewne rzeczy odpuścić. W poniedziałek wirus złapał Hanusie i D. ale na szczęście w bardzo mikrym wymiarze i szybko się to skończyło. Nie mniej jednak do dziś nie wszystko jest wysprzątane (zrobię to po świętach ;)), z niektórych potraw zrezygnowałam no i nie pojechaliśmy na Wigilię do moich rodziców, a dziś do domu mojego męża. I można by pomyśleć że to smutne, bo my z Hanią mamy katar a D. wciąż problemy żołądkowe ale ja się cieszę, że jesteśmy razem :)
Wczorajszy dzień można by nazwać anielskim ponieważ od południa co jakiś czas Aniołek zostawiał Hani jakiś prezent pod choinką, była tak zaskoczona, że aż tyle prezentów dostała, że już wieczorem podchodząc pod choinkę mówiła głośno "Aniołku już mi nic nie przynoś bo to za dużo" ;))) Oczywiście prezentami zaraz się bawiła a my razem z nią. Tak wiec budowaliśmy domek z klocków, graliśmy w grę "Zgadnij kto to", robiliśmy pieski z piankoliny, oglądaliśmy książeczki, a dostała ich aż 8 ;)))) (będzie co czytać w zimowe wieczory) no i bardzo podobała jej się gra w klasy, którą możecie zobaczyć na zdjęciach, bo posłużyła nam jako dywanik w czasie małej świątecznej sesji :)
Myślę, że warto nawet w trudnych momentach, takich jak choroba szukać światełek, które przynoszą radość. Życzę wszystkim radosnego świętowania i samych ciepłych chwil w gronie rodzinnym.
Nasz Bonuś świątecznie ;)
Świąteczna księżniczka :)
I nasze koteczki :)