piątek, 1 sierpnia 2014

Decyzje...

Wyzwanie blogowe dobiegło końca, a mnie zostały jeszcze dwa tematy do napisania i mimo tego, że już jest po terminie napiszę je bo zależy mi żeby dokończyć to co zaczęłam. No właśnie oprócz wyzwania w mojej codzienności dzieje się sporo rzeczy, którymi chciałabym się podzielić, w mojej głowie kłębią się myśli, które również potrzebują uwolnienia przez zapisanie... Czas mija szybko, chwile uciekają, a na blogu cisza bo zebrać się nie potrafię. Ale lepszej chwili niż ta teraz już nie będzie, bo Hania u dziadków, mąż mierzy się z Tatrami, a ja z kotami zostałam w domu bo chciałam... bo potrzebuję chwili ciszy, chwili na zebranie myśli, zaplanowania kolejnych dni, posegregowania wszystkiego w szafach i bardzo się cieszę, że każdy z nas choć osobno czuje się teraz szczęśliwy. Hania bawiąc się z babcią, która poświęca jej każdą chwilę, D. gdzieś tam wysoko w górach, sam na sam ze swoimi myślami, czerpiący siłę z piętrzących się dokoła szczytów i ja w domu łapiąc ciszę za nogi i ładując akumulatory na kolejne chwile z rodziną.
I właśnie siedząc sobie tak z tymi moimi myślami, w pierwszym dniu postu warzywno-owocowego, który postanowiłam rozpocząć w celu ratowania swojego zdrowia fizycznego i psychicznego, uświadomiłam sobie na nowo jak ważne w naszym życiu są decyzje i jak jeszcze ważniejsze jest ich dotrzymanie.
Bo przecież decydując się na dziecko, musimy mu później zapewnić dobre i szczęśliwe życie rezygnując z wiele razy z siebie po to by zyskać najcenniejszy skarb, miłość naszej pociechy. Decydując się na małżeństwo, decydujemy się na życie piękne ale też często trudne, gdzie "ja" zamienia się w "my" i egoizm idzie w odstawkę, bo kiedyś podjęliśmy decyzję o "nas"... Podejmując decyzję o prowadzeniu bloga uczę się gospodarować czasem (co idzie mi fatalnie) aby pisać u siebie i zaglądać do innych. Podejmując decyzję o poście warzywno-owocowym, muszę wytrzymać kilka tygodni jedząc surowe warzywa i kilka zaledwie owoców, aby potem przejść na żywienie makrobiotyczne, zgubić kilogramy, ustrzec się przed cukrzycą i patrzeć w lustro z zadowoleniem.
Decyzja za decyzją, tylko z ich dotrzymaniem czasem ciężko bywa... Bo przecież zmęczenie daje się we znaki, bo leń rozpanoszył się w nas bardziej niż zazwyczaj, bo życie takie ciężkie i przecież nas nie rozpieszcza... Tylko sęk w tym, że to nasze decyzje i to od nas zależy czy i w jaki sposób ich dotrzymamy. Piękne życie jest na wyciągnięcie ręki, nasze szczęście jest w naszych rękach, a każda dobra decyzja powoduje, że wszystko nabiera jeszcze większego sensu, szczególnie gdy pozostajemy wierni sobie i dotrzymujemy tego co postanowiliśmy.


Mam nadzieję że najbliższe dni będą obfite w posty i nadrobię wiele zaległości, postaram się dotrzymać danemu sobie słowa ;)



3 komentarze:

  1. Ach, zatem siedzisz sobie z kociakami i się wakacjujesz :) cudnie! bardzo należy Ci się taki czas spokoju, odpoczynku, zbierania myśli i marzeń.
    Życzę, by dni minęły Ci tak jak masz ochotę i by żadne smuteczki wstępu nie miały.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, jak to jest.Kocham swoją rodzinę, ale myślę że czasem przydałby się dzień, dwa spędzony samotnie.Pozdrawiam. Jowita.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię domowy chaos i ten codzienny kołowrót domowy, ale lubię też pobyć sama ze sobą. I lubię też zdrową proporcję między jednym a drugim ;) Pozdrawiam - M.

    OdpowiedzUsuń